Rozdział
VII
Uparcie wpatruję się w miejsce na
czole, które wskazał mi tata, na którym widnieje dość ostry zarys blizny w
kształcie litery „Y”. Przesuwam po niej dłonią. Nie boli, ale nie przypominam
sobie, żebym kiedykolwiek miała jakąś bliznę w tym miejscu!
- Szczerze sama dopiero teraz to
zauważyłam – odpowiadam spokojnie, choć w środku każda cząstka mej świadomości
ma ochotę krzyczeć.
Szybkim krokiem zmierzam do kuchni, by zabrać się za przygotowanie zaczętego obiadu. Tata nadal stoi w tym samym miejscu, lecz po chwili kręci z niedowierzaniem głową i udaje się do swojego pokoju na końcu korytarza. Przez moją głowę przebiegają setki myśli. Doskonale wiem, gdzie widziałam już identyczną bliznę, a to nie zwiastowało nic dobrego. Po raz kolejny sprawa wiąże się w dziwny sposób z Jacobem. Drżącymi palcami wystukuję wiadomość do Lisy.
Szybkim krokiem zmierzam do kuchni, by zabrać się za przygotowanie zaczętego obiadu. Tata nadal stoi w tym samym miejscu, lecz po chwili kręci z niedowierzaniem głową i udaje się do swojego pokoju na końcu korytarza. Przez moją głowę przebiegają setki myśli. Doskonale wiem, gdzie widziałam już identyczną bliznę, a to nie zwiastowało nic dobrego. Po raz kolejny sprawa wiąże się w dziwny sposób z Jacobem. Drżącymi palcami wystukuję wiadomość do Lisy.
Do: Lisa
Wpadniesz po południu? Proszę. Możesz zabrać Jamiego.
Długo nie muszę czekać na twierdzącą
odpowiedź. Oboje wiedzą o tej sprawie dość dużo, by pozwolili mi na to spojrzeć
z innej perspektywy i z większym dystansem. Może to tylko moja wyobraźnia płata
mi figle. Podczas gotowania obiadu bardzo ostrożnie obchodzę się z ogniem i
wszystkim co jest z nim związane.
W milczeniu spożywam zupę w samotności,
bawiąc się jedzeniem. Nie potrafię nic przełknąć, bo zbyt bardzo się boję
analizować to wszystko. Potrzebuję odpowiedzi, a nie kolejnych zagadek, których
za żadne skarby nie potrafię rozgryźć. Słysząc dzwonek do drzwi natychmiast się
podrywam, a kiedy widzę swoich przyjaciół odruchowo się uśmiecham. Zapraszam
ich do pokoju na piętrze i wszyscy siadamy na łóżku. Lisa i Jamie przypatrują
mi się dziwnym wzrokiem.
- Nie odpakowałaś jeszcze
prezentów. – Jamie przerywa niezręczną ciszę, wskazując skinieniem głowy na
leżące koło szafy pakunki. Na biurku ustawiłam natomiast bukiety kwiatów w
kryształowych wazonach.
- Jakoś nie miałam do tego głowy.
Po raz kolejny zapada niezręczna
cisza. Nieomal słyszę bicie mojego nowego serca. Kurczę. Brzmi to dość dziwnie.
Ktoś musiał zginąć, żebym ja mogła żyć. Jakie to niesprawiedliwe.
- No dobra, gadaj co się dzieje?
– Lisa poprawia się na łóżku podpierając rękami. Jej bujne, rude loki związane
są dziś w wysokiego koka na czubku głowy. Przy uszach wypuściła pojedyncze
pasma, które podkreślają jej kształt twarzy.
Opowiadam im drżącym głosem o
wszystkich swoich wątpliwościach i obawach związanych z wydarzeniami ostatniego
tygodnia. Wysłuchują mnie bardzo uważnie, nie przerywając i nie zadając żadnych
głupich pytań. Widzę napięte mięśnie twarzy u Jamiego, Lisa natomiast zachowuje
stoicki spokój. Kiedy kończę mówić, otrzymuję pełno rad, by tak się tym nie
przejmować, że wszystko w końcu samo się wyjaśni, a ja nie powinnam się
denerwować. Bez względu na to, że moje serce jest już „zdrowe”. Dostaję od nich
tak dużo wsparcia, ile nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić. Przyjaciele
zostają ze mną do późnego wieczora, próbując jakoś odwrócić uwagę od tych
zagadek i nieporozumień. Kiedy w końcu się zbierają, odprowadzam ich na dół,
czekając aż Lisa ubierze płaszcz i buty. Jej chłopak nieśmiało się do mnie
uśmiecha, tak jakby chciał mi o czymś powiedzieć, ale nie mógł. Czyżby i on coś
przede mną ukrywał? Tego bym nie zniosła. Żegnam się z nimi i wędruje z powrotem
do pokoju, skąd dochodzą dźwięki mojego blackberry. Na wyświetlaczu widzę
zdjęcie Lisy z naszego wspólnego wypadu do kina kilka miesięcy temu, odruchowo
więc odbieram.
- Zapomniałam ci powiedzieć.
Stoję zdezorientowana, nie bardzo
wiedząc co ma na myśli.
- Pamiętasz kiedyś mówiłaś mi, że
ten cały Jacob… - zaczęła, ale urwałam jej w połowie zdania.
- Nie chcę więcej o nim słyszeć.
Chce zamknąć ten rozdział, zacząć żyć jak każda, zwyczajna dziewczyna, zakochać
się, chodzić na imprezy i robić te wszystkie niedozwolone rzeczy, których do
tej pory nie mogłam robić. Pozwól mi na to, okej?
-
Ale to może ci pomóc…
- Nie. Mam dość na dziś, Lisa,
błagam cię. – odpowiadam i nie czekając na jej zgodę, rozłączam się.
To był naprawdę męczący dzień.
***
- Nicole! – z dołu rozlega się
głos taty. Niepewnie podnoszę głowę i spoglądam na zegarek. Dwudziesta
dwadzieścia. Musiałam przysnąć, szybko więc doprowadzam się do porządku,
przeczesując swoje falowane brąz włosy i poprawiając nieco pogniecioną już
koszulę. Schodzę na dół, jednak po drodze słyszę, że Paul nie jest sam. Ten
dystyngowany śmiech…
- Nikki. Zjesz z nami kolację,
prawda? – pyta Anabelle wesoło, urzędując w naszej kuchni wraz z tatą. Sprawnie
kroi pomidory do sałatki, zupełnie jakby robiła to dzień w dzień.
- Zaprosiłem Bellę do nas w
ramach podziękowań. Bardzo pomogła mi przy organizacji wczorajszego przyjęcia.
Mam nadzieję że ci się podobało?
Nerwowo spoglądam to na tatę to
na jego koleżankę. Bella? Nie sądziłam, że są ze sobą aż tak blisko. Paul
wydaje się jednocześnie szczęśliwy i zawstydzony. Dawno nie widziałam go
takiego.
- Podobało mi się. Dziękuję.
- Może chcesz nam pomóc? Mogłabyś
podłączyć piekarnik?
Bardzo niepewnie patrzę w stronę
gdzie jeszcze w południe zapałki same zapaliły mi się w dłoniach. Szczerze
mówiąc nie mam najmniejszej ochoty robić tego po raz kolejny.
- Przepraszam, ale źle się czuję.
Chyba pójdę wcześniej spać. – reakcja taty na moje słowa była do przewidzenia.
Nieomal upuścił szklaną misę z warzywami, a w jego oczach widzę nieopisany
strach.
- Nicole. Błagam. Powiedz, że to
nie to co myślę. – szepcze, a mnie robi się strasznie przykro, że wybrałam ten
sposób kłamstwa, by uniknąć spotkania w głupim ogniem. Nie chce go martwić.
- To nic takiego. Chyba się
wczoraj przejadłam – dodałam, próbując obrócić całą sytuację w jako taki żart.
Paul nieco się uspokaja i wraca do swoich zajęć.
- W razie czego będziemy na dole.
Już mam wychodzić, kiedy czuję na
swoim ramieniu czyjąś dłoń. Obracam się i widzę Anabelle, która podaje mi
szklankę wody.
- Proszę. To powinno ci pomóc.
Delikatnie się uśmiecham w geście
podziękowania po czym biorę duży łyk. Ma paskudny smak, ponieważ jest niemal
gorąca.
- Nie mogłabym jednak dostać
nieco chłodniejszej? Ta jest okropna i obawiam się, że niewiele pomoże na mój
żołądek.
Anabelle wydaję się zbita z
pantałyku.
- Wzięłam ją z lodówki.
Prawie zachłystuję się tym co
wypiłam. Mruczę coś w geście przeprosin i natychmiast wędruję na górę. No
dobra. To już jest totalne przegięcie.
Szklankę kładę na biurku, tuż
obok kwiatów. Pod wpływem impulsu siadam obok prezentów i zaczynam je
rozpakowywać. Papier ozdobny miło szeleści podczas jego rozrywania. Kolejna
porcja ramek ze zdjęciami moimi, Lisy i Jamiego, a do tego zestaw kieliszków.
Czyżby uważali, że nadszedł czas na porządną imprezę? Uśmiecham się pod nosem,
przeglądając kolejne pakunki, w których znajduję mnóstwo niepotrzebnych rzeczy
od ciotek. Na koniec zostawiam sobie prezent od Jamiego. Jest bardzo ciężki,
bynajmniej jak na osobę o mojej wątłej budowie. Ostrożnie pozbywam się wierzchniej
warstwy prezentu, by dostać się do wysokiego, prostokątnego pudła. Otwieram je
i momentalnie zanoszę się śmiechem, prawie tarzając się po podłodze. Tym razem
przeszedł samego siebie. Nie mogę przestać się śmiać, jednak kiedy zaczynam to
coraz bardziej analizować, ogarnia mnie przerażenie, a śmiech przeradza się w
płacz.
„Wydaje mi się, że przyda ci się ich
takich więcej” – słowa przyjaciela dźwięczą mi w uszach, nie dając o sobie
zapomnieć. Jak on mógł mi to zrobić… Jestem cholernie na niego wściekła. Kopię
ze złości pudełko, w którym znajduję się gaśnica. Ten oto prezent zafundował mi
Jamie.
Jego zachowanie w szpitalu… Nic
nie rozumiem. Ale zmuszę go, żeby wszystko mi wyjaśnił, choćby nie wiem co.
Krew buzuje w moich żyłach i nerwowo ściskam kulę papieru w dłoniach,
zgniatając ją coraz bardziej. Jest mi strasznie gorąco, czuję, jak na moim czole
pojawiają się kropelki potu a serce wali jak oszalałe. Zaczyna mi się kręcić w głowie,
co tylko potęguje moje odczucia. Po chwili czuję dziwny zapach. Wydaje mi się
doskonale znany, jednak dopiero po chwili uświadamiam sobie, że pochodzi z
moich dłoni, w których zaczyna się palić zwitek papieru. Odruchowo odrzucam go
na podłogę, jednak od razu zdaje sobie sprawę, że to było najgorsze co mogłam
zrobić. Palić zaczyna się mój biały, włochaty dywan. Na początku bardzo powoli,
jednak ogień szybko przybiera na sile. Nie mając pojęcia co zrobić, ani nie
mogąc wydobyć z siebie głosu by zacząć krzyczeć o pomoc, kompletnie tym
zaskoczona, łapię za gaśnicę od Jamiego, odbezpieczam i kieruję w stronę gdzie
płomienie mają swoje źródło. Na szczęście udaje mi się prędko to ugasić.
Otwieram okno by zapach spalenizny nieco uleciał, lecz nie wiem jak całą
sytuację wytłumaczę ojcu. Za chwilę na pewno i tak tu przyjdzie, ponieważ dym
zdążył się rozprzestrzenić po całym pokoju.
Siadam skulona na podłodze, rycząc
cicho, raz po raz ocierając łzy. Co się ze mną dzieje? Kto mi to w końcu
wytłumaczy?
Mimo wszystko, w duchu dziękuję
Jamiemu za prezent.
_______________________________________________________________________
_______________________________________________________________________
Z góry przepraszam, że dodany z takim opóźnieniem, jednak ostatnie dni, miałam dość pracowite i pełne wrażeń. Nie jestem do końca zadowolona z tego rozdziału.
Dziękuję bardzo Andro za ten wspaniały szablon. Jak wam się podoba? ;)
Mam niedosyt i co tu z tym zrobić? Cała historia nabiera kolorów.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie jest naprawdę dobrze.
Moge Ci na spokojnie powiedzieć, że gdybyś wydała książkę, bez zastanowienia bym ją kupiła :)
Jeśli chodzi o Jamiego, wszytko odkrywasz małymi kroczkami. Kiedy czytelnik myśli, że już wie co się dziej robisz mu takie BUM w mózgu i pustka. akcja zmienia się o 180 stopni.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)
Przy okazji zapraszam do mnie, pojawił się rozdział drugi,serdecznie zapraszam :)
http://anja-sora.blogspot.com/
Hejo! Od razu mówię, że się nie rozpisuję, bo za bardzo nie mam czasu....
OdpowiedzUsuńRozdział baaardzo mi się podobał! :D Jak zawsze wspaniały! Cieszę się, że bohaterka już... Wraca do pełni zdrowia? No można powiedzieć, że też znowu na jaj twarzy pojawia się uśmiech. Jest szczęśliwa i baaardzo cieszę się z tego powodu!
Ech. Myślałam, że Jacob się pojawi... Będzie w ogóle jeszcze? Stęskniłam się za nim! Mam nadzieję, że jeszcze wystąpi, bo to jedna z ważnych postaci (chyba). Ciekawi mnie, kim on jest? I dlaczego okłamał bohaterkę?
Co się dzieje z Nicole ? To ona spowodowała ten pożar?! Wczesniej te zapałki, co same się zapaliły, a teraz ten dywan... Pożar! Jej! Niech ktoś ją ratuje!....
Czekam kochana na nn! Potopu weny życzę, buziaczki :***
PS. W wolnej chwili zapraszam do mnie :D
madziula0909
Jacob z pewnością się pojawi, ale jeszcze troszkę musisz wytrzymać ;)
UsuńDziękuję bardzo za miłe słowa, staram się nadrabiać u Ciebie ;)
Nie wiem czy pisałam to już pod jakimś rozdziałem... Jeśli tak, to trudno, powtórzę się :)
OdpowiedzUsuńChciałbym, abyś powiadamiała mnie o nowych rozdziałach w zakładce " powiadomienia" :)
To na tyle, a i dziękuje za komentarz :)
Pozdrawiam :)
Blizna niczym u Harry'ego Pottera! :D
OdpowiedzUsuńJesteś, oni są naprawdę dobrymi przyjaciółmi, aż się o takich marzy...
Scena z wodą, zadziwiająca, czemu była gorąca skoro dopiero co wyciągnięto ją z lodówki... I czyżby ojciec Nicole znalazł kogoś dla siebie? Czy Nicole jest z tego zadowolona?
I gdzie jest Jacob, mam naprawdę nadzieję, że się pojawi! :)
http://zasnute.blogspot.com/
Rozdział świetny ;) Jamie jest bardzo tajemniczy :) Swoją drogą to gaśnica jest świetnym pomysłem na prezent, szkoda że nie wiedziałam o tym przed walentynkami :P
OdpowiedzUsuńWygląd bloga świetny. :3 Czekam na Jacoba. :) Bardzo podoba mi się ten rozdział.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny. :3
Rozdział genialny. Mam wrażenie, że już niedługo Nicole dowie się, skąd ma te niespodziewane zdolności. W sumie to mam nadzieję, że nastąpi to niedługo, bo sama chciałabym poznać całą prawdę, odnośnie tego, co się dzieje,
OdpowiedzUsuńJamie... Hmmm... chłopak zdecydowanie musi coś wiedzieć. Ten jego prezent. Mam wrażenie, że to wszystko mówi samo za siebie.
Udało ci się mnie wciągnąć tym rozdziałem. Robi się coraz ciekawiej i tak tajemniczo, że ma się ochotę pochłaniać notkę za notką. Czekam już na ciąg dalszy i życzę weny. Pozdrawiam! ;)
Ciekawa jestem od kogo to serce. Podpaliła dywan hehe;). Gdym ja przypaliła dywan już bym nie żyła. Rodzice by mnie zabili. Ja chcę dalej :D Szaitan
OdpowiedzUsuńWow. Po prostu Wow. Niezły rozdział. Niestety nie mam czasu pisać więcej, więc weny życzę i powodzenia.
OdpowiedzUsuńPozdro
LS
Normalnie mnie zatkało! Przysięgam siedziałam nad klawiaturą i zastanawiała się co napisać!
OdpowiedzUsuńZacznę od pierwszego wrażenia, czyli nowy wygląd bloga - jest genialny. Tak mi się podoba, że o matko! Kolory genialnie dobrane, a nagłówek: szkoda słów! Bardzo mi się podoba. Widać wyraźnie czcionkę i nie zlewa się z tłem, więc jest super ;**
Rozdział też niczego sobie! Niesamowity talent! Pomysł z gaśnicą był po prostu... brak mi słów. To chyba najlepszy rozdział jaki czytałam! Boże, a ten dywan? Nie mogę uwierzyć, że podpaliła dywan. Ja bym chyba zawału dostała, gdyby coś takiego przytrafiło się mi. Bardziej dla tego, że rodzice na miejscu by mnie zabili xD. Dlatego ja nie mam dywanów w domu...
Męczy mnie, że nie wiem co chcesz napisać dalej i nie znam całej historii. Czekanie na kolejny rozdział jest takie nudne. A jak przychodzi co do czego, tak szybko się kończy! Nie do wiary, że choć stało się już sporo nadal muszę czekać na zakończenie!
Czekam nn (mam nadzieję, że dodasz szybciutko!)
Pozdrawiam
*Lou*
Rozdział bardzo ciekawy. Naprawdę Jamie miał super pomysł z prezentem. Ciekawi mnie to jak zapalił się ten papierek. Zapewne Nicole ma dar związany z ogniem, ale nie rozumiem tego z wodą. Podgrzała ją czy co? Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział i zapraszam również na mojego bloga http://kronika-dark-hills.blogspot.com/. Będzie mi miło jeśli przeczytasz chociaż jeden rozdział. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNadrobiłam resztę rozdziałów. Bardzo mi się podoba. Moje myśli błądzą wciąż koło tej szkatułki. Ciekawe co tam jest. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Życzę weny i pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie rudziały Twojego bloga i naprawdę sprawiło mi to sporo frajdy. Jest ciekawy i wciągający, chociaż szczerze powiem, że główna bohaterka mnie troszkę irytuję tym ciągłym użalaniem się nad sobą i paniką, która ciągle jej towarzyszy (przykład chociażby na końcu tej notki), ale to tylko moja uwaga.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam do siebie, chociaż moje opowiadanie jest trochę mdłe i dopiero się rozkręci.
http://secret-ring.blogspot.co.uk
Hej!
OdpowiedzUsuńJuż nadrobiłam ;)
Hmm ciekawa moc, którą ma bohaterka, robi się coraz ciekawiej, więc czekam na dalsze części opowiadania :D
Pozdrawiam i weny życzę :*
Juliet