Rozdział XII
Wstrzymuję oddech.
Czy to się dzieje naprawdę?
- Jamie… - szepczę, a moja twarz do tej pory pozbawiona jakiegokolwiek
wyrazu, przybiera natychmiastowo czerwoną barwę złości.
- Ty też? – rzucam z irytacją, po czym szybko wybiegam z budynku.
Biegnę ile sił w nogach, prosto przed
siebie, nie zważając na chłód uderzający w moją twarz oraz to, iż coraz
bardziej zagłębiam się w nieznane mi tereny. Słyszę za sobą krzyki Jamiego, ale
nie obchodzi mnie to i zatrzymuję się dopiero gdy całkiem opadam z sił.
Rozglądam się wokół. Moim
oczom ukazuje się coś na kształt niewielkiego lasu. Wiatr wesoło gwiżdże między
drzewami, poruszając ostatnimi liśćmi, które nie zdążyły jeszcze spaść tej
jesieni.
Siadam opierając się o jedno z powalonych drzew i pozwalam łzom
swobodnie spływać po policzkach. Nie mam zielonego pojęcia, jaki udział w tym
wszystkim ma mój przyjaciel. Z każdą chwilą coraz bardziej obawiam się, że
wszyscy moim bliscy są w to zamieszani. Ciekawe czy Lisa i tata także. Dlaczego
podarował mi tą głupią gaśnicę czemu tak
dziwnie zachowywał się w szpitalu?
Przecieram wierzchem
dłoni zmarznięte policzki, ale to wcale nie pomaga. Podciągam kolana pod brodę
i otulam je ramionami. To sprawia, że jest mi chociaż odrobinę cieplej.
Próbując zmienić pozycję na nieco wygodniejszą słyszę niewyraźny trzask.
Dopiero po dłuższej chwili zdaję sobie sprawę co było tego przyczyną.
Serio? Akurat teraz?
Moja irytacja prawie od
razu przeradza się w roznoszący się szerokim echem śmiech. Nie potrafię się powstrzymać
i łzy smutku oraz rozgoryczenia przeradzają się w łzy ze śmiechu.
Szelest kroków gdzieś niedaleko, zupełnie mnie nie obchodzi, ale
uspokajam się w końcu, zaciskając usta. Obok mnie siada Jacob, co zupełnie mnie
nie dziwi, kładąc mi rękę na ramieniu w porozumiewawczym geście. Dłoń ma
lodowatą, ale mimo to, jego dotyk działa tak uspokajająco, że zaczynam się
zastanawiać, czy to czasami nie jeden z jego darów.
- Nicole… Posłuchaj… - zaczyna, po czym urywa, jakby czekając na moją
reakcję. Kiedy jednak milczę, tępo wpatrując się w jedno z drzew, kontynuuje swój
monolog.
- To ja poprosiłem go, żeby tam przyszedł.
Przenoszę swój wzrok na niego, oczekując dalszych wyjaśnień.
- Masz pięć sekund, aby przekonać mnie, żebym cię nie rozszarpała.
- Chciałaś odpowiedzi, a o nie powinienem tego tłumaczyć za niego. To
nie tak jak myślisz. Chciałem żebyś usłyszała to od niego.
Zapada niezręczna cisza.
- Jamie został we wszystko wtajemniczony tuż przed twoją operacją.
Centyriusi… zmusili go, żeby nic ci nie mówił. Nie miał wyboru.
- Aha – mruczę. – Grozili mu machnięciem czarodziejskiej różdżki? –
pytam jeszcze mocniej zaciskając usta.
- Zagrozili, że Lisie może się coś stać. Nie powiedzieli tego wprost,
ale każdy głupek by się domyślił. Tak działają. Ich nie można lekceważyć,
Nicole.
- I ja mam być Heriatem i im pomagać? W takim razie tego nie chcę.
Możesz im powiedzieć, że podjęłam już decyzję.
- Nie możesz tego zrobić. Musi minąć wyznaczony miesiąc.
- W takim bądź razie do zobaczenia za miesiąc.
- Nikki…
- Co?! Czego ode mnie oczekujesz? Że pozwolę, by ktoś groził moim
bliskim? Nie ma mowy.
- Jesteś wyjątkowa. Tak łatwo nie odpuszczą.
- Wyjątkowa? Chyba coś ci się pomyliło.
- Żaden z Heriatów nie otworzył swojej szkatułki w ten sposób. Nikt nie
miał więcej niż jednego daru. To znaczy z czasem potrafimy więcej, ale tego
trzeba się uczyć bardzo długo. Ty masz już co najmniej dwa dary, a nawet nie
przeszłaś jeszcze ich nadania. Jeśli Centyriusi się o tym dowiedzą, będą cię
chcieli mieć za wszelką cenę.
Głośno przełykam ślinę.
- To znaczy… Jamie nie jest jednym z was?
- Nie. Tego możesz być pewna. Miał cię tylko strzec przez pierwsze dni
po operacji. Nic więcej.
Oddycham z ulgą. Przynajmniej to się wyjaśniło.
- I jeszcze jedno. Ojciec wtedy
pozwolił ci nocować u Lisy, bo rzucono na niego czar. Nie wiem kto to zrobił,
ale miałaś trafić poza dom, żebym mógł ci wszystko wyjaśnić. I nie bój się. Nie
zamierzam im na razie mówić o tym, że jesteś inna niż dotychczasowi Nobos.
Domyślam się, że ta nazwa dotyczy tych, którzy są „nowi”.
- Czy teraz czujesz się lepiej?
Kiwam nieznacznie głową w geście zaprzeczenia.
- Nie jest lepiej. Ani trochę – czuję, że na nowo wzbiera we mnie płacz
i nawet nie próbuję się powstrzymać. Pozwalam by ich gorycz spływała na moje
spierzchnięte od chłodu usta. – Wcale o to nie prosiłam.
Jacob delikatnie ujmuje moją dłoń.
- Nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził. To jest moje zadanie.
Przeprowadzimy podstawowe szkolenie, a potem sama zdecydujesz co dalej.
- Czy ty… uczyłeś już kogoś podobne do mnie? W sensie… jak wy to tam
nazywacie? Nobos?
Czuję jak jego dłonie sztywnieją w bezruchu. Chyba zadałam
nieodpowiednie pytanie, ale gdy już miałam zamiar przeprosić, słyszę odpowiedź:
- Tak.
- Już się przymykam – ocieram resztki łez, próbując wyswobodzić się w
ten sposób z jego uścisku.
Siedzimy chwilę w milczeniu, po czym Jake wstaje, podając mi
wyciągnięta dłoń, sugerując, że pomoże mi wstać. Jego czarne jak noc włosy,
lekko muska wiatr.
- Chodź.
Siedzę bez ruchu, unikając jego wzroku. Ponawia swoją prośbę,
podchodząc nieco bliżej.
- Proszę. Chodź.
- Nie mogę – odpowiadam, przygryzając dolną wargę. Nieomal czuję jak na
moje policzki wstępuje rumieniec wstydu.
- Oczywiście że możesz. Nie wygłupiaj się. No dalej.
Moje zażenowanie osiąga poziom maksymalny.
- Nicole?
- No co? Nie mogę i już.
Jacob wygląda na skonsternowanego i nie bardzo wie co zrobić.
- Powiesz mi dlaczego?
- Nie – odruchowo ciaśniej otulam się płaszczem.
- Wstań, proszę, bo inaczej będę zmuszony do tego, żeby podnieść cię
siłą.
Przewracam oczami, po czym po raz kolejny oblewam się rumieńcem.
- Nie mogę, bo moje spodnie… - urywam zaciskając usta aż do bólu. Nigdy
nie czułam się bardziej poniżona.
- Co z nimi nie tak?
- Wydaje mi się, że pękły, kiedy chciałam usiąść – odpowiadam, po czym
wbijam wzrok w ziemię.
Przez chwilę słyszę
jedynie szelest liści i bicie własnego serca. W kolejnych sekundach jedynie
donośny śmiech Jacoba. Cała ta sytuacja nieźle go rozbawiła i jestem zmuszona
by na niego spojrzeć. Czy ja kiedykolwiek przestanę sobie robić przy nim wstyd?
To żenujące.
- Nie dam ci niestety swoich spodni – mówi próbując się nie roześmiać,
co oczywiście mu nie wychodzi – ale mogę dać ci swoją kurtkę, żebyś mogła
przewiązać ją w pasie.
- Dzięki – mruczę pod nosem odbierając ją od niego. – Co z Jamiem?
- Odesłałem go z powrotem. Myślę, że powinniście pogadać jak się już uspokoisz.
Wracamy do domu? – pyta uśmiechając się i wyciągając z moich włosów jakiś
zabłąkany listek.
- Tak.
Choć sama nie
wiem, czy to naprawdę miejsce, gdzie będę czuć się bezpiecznie.
Hejo! :3
OdpowiedzUsuńOk. Przyznam się, że zaskoczyło mnie to, że tym przybyłym był Jamie. Nie spodziewałabym się tego, ponieważ zawsze wydawało mi się, że jest to bohater, który nią ma wielkiego znaczenia w historii, a tu taka niespodzianka! Takie Wow! :D Ale u sumie to teraz wiem, że każdego bohatera powinnam o coś podejrzewać xD
Ale naprawdę oni grożą, jak nie zarobi się tego, co oni chcą? No to już wiadomo, dlaczego Jamie wszystko ukrywał. Ja w sumie na jego miejscu też bym tak postąpiła, kiedy to mieliby skrzywdzić tak bardzo bliską mi osobę.
Tak czytam i czytałam i nie rozumiałam, dlaczego Nikki nie chciała wstać? Dosłownie padłam jak przeczytałam, że jej spodnie się rozerwały! Hahaha! Dawno takiego komizmu nke było i to taka miła odmiana :D Ja na jej miejscu to chyba bym zapadła się pod ziemię, ale tak się nie da. Szkoda :/ Ale Jacob był taki miły i użyczył Nicole swoją kurtkę. Taki dżentelmen ^.^
To teraz tylko czekać na rozmowę Jamie
i Nicole :D
To ja kochana czekam na nn! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
madziula0909
Ale super. Świetnie piszesz. Właśnie skończyłam nadrabiać rozdziały i strasznie mi się podoba jak piszesz. Czekam z niecierpliwością na nn :) ♥♥♥
OdpowiedzUsuńMoje przypuszczenia się sprawdziły, ponieważ od razu pomyślałam o Jamie'm, ale myślałam, że nie będzie taki normalny :) "Zrobiło się całkiem zabawnie" :P Myślałam, że będzie miała jakiś mroźny dar, a tu- pęknięte spodnie Xdd :D Czekam na następny :* <3
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że to Jamie. Juz po gaśnicy wiedziałam że jest w to wplatany. Ciekawe czy w takim stopniu jak mi się wydaje.
OdpowiedzUsuńPęknięcie spodni XD XD.. *leży na podłodze i pęka ze śmiechu *
Czekam na więcej i dużo weny życzę
Incaligo :-)
Świetne. :D Uwielbiam to opowiadanie. :3
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :*
Hahahaha kurcze kocham ten rozdział i taki se krótki chyba-albo tak fajnie mi się czytało, że nie zauważyłam, że już skończyłam~ehh jak to pięknie brzmi-,-
OdpowiedzUsuńJak Nicole nie chciała wstać i się tego wstydziła to w pierwszej chwili pomyślałam, że się wstydzi pokazać Jamiemu a potem, że dostała okresu a tu się okazuję, że spopdnie pękły. Żadne wyjście nie jest dobre ani móje ani Twoje raz na sylwestra zdażyło mi się rozerwać spodnie i chodziłąm do końca imprezy z koszulą przewiązaną na biodrach.
No to także ja już się może nie będę bardziej pogrążała tyko ucieknę do siebie kończyć pisanie rozdziału
Także życzę potopu weny:)
Jessi;)
Ale mnie rozbawiłaś! :D Myślałam, że nie wytrzymam ze śmiechu kiedy przeczytałam ten fragment ze spodniami. To było naprawdę świetne;D Aż kilka razy do niego wróciłam, bo tak mi się podobał! ahahahahaa! :D
OdpowiedzUsuńTutaj niby taka powaga, poważna rozmowa, rozczarowania, łzy i smutek, a tu spodnie pękły i cała powaga poszła w las;D Uwielbiam ten fragment! I dziękuję za poprawienie humoru.
Nie spodziewałam się, że Jamie będzie odgrywał taką ważną rolę w opowiadaniu, ale jeszcze bardziej nie sądziłam, że to wszystko jest ze sobą tak ściśle powiązane. Teraz wydaje się być zrozumiałe skąd te tajemnice i niewyjaśnione sprawy. Skoro w grę wchodzi dobro osób trzecich, czasami ciężko podjąć decyzję, która nikogo nie zaboli. Coraz bardziej lubię Jacoba! :D
Pozdrawiam;*
I zapraszam do siebie;)
Cudne, a te spodnie mnie rozwaliły. Tarzam się ze śmiechu :D/ Szaitan
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
http://zyje-chwila.blogujaca.pl/
Cześć! Niestety nie mam zbyt wiele czasu, ba nawet nie jestem na swoim komputerze, ale muszę Cię w końcu skomentować, bo moje sumienie mi każe! Fabuła jest przyjemna, lekko otarta o wszystkie podobne powieści czy opowiadania, ale jednak ma w sobie coś od Ciebie, co sprawia, że powstaje tutaj jakieś wyjątkowe opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńWyłapało się kilka błędów i literówek, ale nie będę o nich pisać, bo przecież przyznam się szczerze, że ja pewnie mam ich więcej, haha ;>
Od samego początku można było zauważyć, że Jamie ma jakąś rolę w tym wszystkim, jego zachowanie... nie spodziewałam, się że to będzie tak wyglądać więc zaskoczyłaś mnie pozytywnie! :)
Fragment ze spodniami powalił mnie na kolana, ze nie mogłam się przez trochę opanować, dobry pomysł ;D Jacob wydaje się być całkiem w porządku, ale jednak za tym wszystkim na pewno kryje się coś jeszcze.
Całuje i pozdrawiam, czekam na kolejny! :)
PS.
dziękuje za komentarz u mnie <3
> wildheart-ff.blogspot.com
Ah i jeszcze... rzuciłam okiem na komputerowy wygląd i dokładniej na zakładki... brawo za pomysł "zagadki", bardzo mi się podoba i pokazuje też na co można zwrócić uwagę jeśli ktoś nie czytał od początku! ;)
OdpowiedzUsuńRozdziały nadrobione. Muszę przyznać, że mi się podobają. Tym bardziej, że dowiedziałam się kilku nowych rzeczy. Na przykład odnośnie zdolności Nicole. Już myślałam, że na serio potrafi kontrolować wodę i inne żywioły... Jednak zdołałaś mnie zaskoczyć przebiegiem sytuacji, jak również pojawieniem się przyjaciela dziewczyny. Tak swoją drogą rozwaliłaś mnie w tym rozdziale tymi podartymi spodniami Niki. Nie zaprzeczam, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Szczególnie w momencie, kiedy Jacob wybuchnął śmiechem.
OdpowiedzUsuńCóż powiedzieć? Rozdziały mi się podobają i czekam na więcej! Pozdrawiam i weny życzę! :)
Hej!
OdpowiedzUsuńNiezłe to było jak Nicole nie mogła wstać, bo jej pękły spodnie :D A reakcja Jacoba hehe bezcenne. Ja też bym się chyba spaliła ze wstydu :D
Ciekawe, dlaczego ona ma więcej darów niż wszyscy...
Trochę się wyjaśniło w tym rozdziale, mam nadzieję, że w następnym jeszcze więcej ;)
Pozdrawiam i weny :**
PS. W wolnej chwili zapraszam do mnie na nowy rozdział :)