Rozdział X
Budzi mnie dźwięk
nadchodzącego połączenia. Przeciągam się na łóżku po czym sięgam po blackberry,
dostrzegając na wyświetlaczu numer taty. Natychmiast naciskam zieloną
słuchawkę.
- Cześć skarbie, wrócisz do domu na obiad, czy zjesz u Lisy? Wszystko w
porządku? Posprzątałem w twoim pokoju, pozostała tylko kwestia kupna nowego
dywanu, ale będziesz musiała zająć się tym osobiście, bo ja kompletnie nie wiem
co może pasować do koloru ścian twojego pokoju.
Odruchowo zerkam na
zegarek stojący w kącie mojego hotelowego pokoju. Jedenasta trzydzieści. Nic
dziwnego że ojciec się martwi. W tym samym momencie słyszę pukanie do drzwi.
- Yyy.. zjem u Lisy. – kłamię. Nie chce go jeszcze bardziej denerwować.
– Wszystko jest w jak najlepszym porządku, a dywanem zajmę się jutro. – w
międzyczasie otwieram drzwi, w których zastaję Jacoba. Ubrany jest w kolejny
zestaw typu „facet z marzeń”: czarne, nieco wytarte dżinsy, siwą, przylegającą
koszulkę oraz swoją nieodłączną, skórzaną kurtkę. Czy on naprawdę nie ma
żadnych kolorowych ciuchów? Dopiero po jego nieudanej próbie stłumienia
uśmiechu zdaję sobie sprawę, że nadal jestem w mojej niesamowicie niedorosłej
piżamie w groszki. Żegnam się z tatą po czym rozłączam się patrząc na gościa z
nieco wściekłą miną.
- Zaczekam na dole – wyszczerzył zęby j i jeszcze chwilę słyszałam
jego śmiech na korytarzu.
„Kretynka” – mówię do siebie w
duchu, po czym kieruję się do łazienki. Po piętnastu minutach jestem gotowa.
Zabieram swoją torbę z rzeczami i schodzę do recepcji by oddać klucz do pokoju.
Jacob czeka na mnie, siedząc na jednej z kanap znajdujących się w dużym holu.
Załatwiam wszystkie formalności, po czym przysiadam się do niego.
- No dobra. Trochę sobie nad tym myślałam. Od czego powinniśmy zacząć?
Widzę, że ta wiadomość sprawiła, że nieco się rozluźnił.
- Szkatułka. Masz ją, prawda?
- Tak, mam ją w domu. Co takiego w niej jest? – mam nadzieję, że
dostanę kolejne odpowiedzi na moje pytania, jednak po raz kolejny się zawodzę.
- Sam chciałbym wiedzieć. Musimy po nią pójść.
- Zaraz. Nie wiesz co w niej jest, ale wiesz że jest potrzebna? –
pomiędzy tymi wszystkimi wydarzeniami chyba umyka mi gdzieś zdolność logicznego
myślenia.
- Ja też otrzymałem taką.
No tak. W sumie mogłam się tego domyślić. Ale czy to nie oznacza, że
każdy ma w niej to samo? Ostatnie zdanie wypowiadam na głos.
- Nie. Właśnie na tym to polega. Przedmiot dopasowuje się indywidualnie
do każdego właściciela. Kiedy otworzysz szkatułkę sama się o tym przekonasz.
A więc będę miała jakiś magiczny przedmiot… Ta myśl trochę mnie
przeraża, a zarazem powoduje, że jak najszybciej chcę znaleźć się w domu.
Śmieszy mnie myśl, że miałabym dostać jakąś różdżkę, czy inny tego typu atrybut
typowego czarodzieja.
- To jak? Idziemy?
- Tak. – odpowiadam i ruszamy w stronę przystanku autobusowego. Jacob bierze
moją torbę i niesie ją za mnie.
Siedząc obok niego w
autobusie staram się odeprzeć wrażenie, jak bardzo ta sytuacja jest absurdalna.
Jadę do domu z facetem, którego jeszcze kilka dni temu miałam ochotę zabić za
te wszystkie kłamstwa. Teraz jednak mimo wszystko, czuję się przy nim bezpiecznie,
choć wiem że to niedorzeczne. Zastanawiam się też, co powiem w domu, kiedy tata
zapyta kim jest chłopak, którego przyprowadziłam ze sobą.
Przekraczając próg
mieszkania, czuję lekkie podenerwowanie. Rozglądam się wokół, po czym powoli
naciskam klamkę, jakbym bała się, że zostanę na czymś przyłapana. Jacob idzie
tuż za mną. Drzwi okazują się zamknięte, zaczynam więc sprawdzać kieszenie i
torebkę w poszukiwaniu kluczy.
- Psst.. – słyszę za sobą. – Chcesz wytrych?
- Cieszę się, że się tak dobrze bawisz. – odpowiadam nie przerywając
poszukiwań, ale kąciki moich ust lekko drgają usiłując się nie zaśmiać. W końcu
znajduję pęk kluczy i wybieram jeden, przy którym wisi przyczepiony
mały, pluszowy miś. Jak na złość ze zdenerwowania upada prosto pod moje nogi.
- Serio? – głos Jacoba przeradza się w śmiech, a ja mam ochotę zapaść
się pod ziemię. Czuję się jak mały dzieciak przyłapany na wyjadaniu słodkości z
pudełeczka, które chowa przed nim mama.
Schyla się po klucze i
podaje mi je. Natychmiast je zabieram i szybko otwieram drzwi.
– Czy w twoim pokoju w szafie siedzi Justin Bieber? Bo wiesz, nie
chciałbym wam przeszkadzać.
Przystaję na chwilę i
daję mu lekkiego kuśkańca w bok, po czym ruszamy na górę. Po drodze sprawdzam wszelkie
pomieszczenia w poszukiwaniu taty. Nigdzie jednak go nie ma, więc spokojnie
wkraczamy z Jacobem do mojego pokoju. Boję się, co mogę tam zastać, ale poza
lekko przypalonymi drewnianymi panelami podłogowymi, brakiem dywanu i lampy nic
się nie zmieniło. Chłopak niepewnie rozgląda się po pokoju, a jego wzrok w
końcu natrafia na podłogę. Patrzy na mnie pytająco.
- Mały wypadek.
Podchodzę do szafki obok
łóżka, gdzie z szuflady wyjmuję szkatułkę i podaję ją Jacobowi.
Siada na perfekcyjnie posłanym łóżku. Zrobił to oczywiście tata, bo ja
niestety nigdy nie miałam tyle cierpliwości. Ogląda ją ze wszystkich stron po
czym oddaje mi ją z powrotem.
- Ale ja nie umiem jej otworzyć. Próbowałam na wszelkie sposoby i ani
drgnie.
- Klucz jest w twoich rękach.
Przewracam z niezadowolenia oczami. Mówi zupełnie jak dr Wolf, kiedy mi
ją dawał.
- Nie rozumiem.
Jacob przybliża się do mnie i wskazuje mi na symbole na górnej części
szkatułki.
- Spójrz tutaj. Każdy z tych znaków oznacza inny dar. Jak zdążyliśmy
się już zorientować, twoim jest władanie nad ogniem. Wystarczy że dotkniesz go
dwoma palcami wskazującymi, a następnie to samo zrobisz tu kciukiem. – pokazuje
na znajdującą się małą kłódeczkę pomiędzy dolnym, a górnym wiekiem. Symbol
przedstawia dwa koła, które nachodzą nieco na siebie, przekreślone grubą,
poziomą linią.
No dobra. To nie może
być takie trudne. Robię dokładnie tak jak kazał mi Jake. Ta ksywka idealnie mi
do niego pasuje. Przeciągam palcami po symbolach, jednak nic się nie dzieje, a
zamek nie ustępuje. Próbuję zrobić to samo po raz kolejny, jednak z jednakowym
skutkiem.
- Jesteś pewien, że robię to dobrze?
- pytam, kiedy moje działania nadal nie przynoszą rezultatów.
- Tak. Otrzymałem dokładne instrukcje. Twoim darem jest ogień, więc to
musi być to.
Widzę
że nieco go to przytłacza. Ja również zaczynam tracić cierpliwość usiłując
otworzyć szkatułkę na wszelkie możliwe sposoby. W końcu tracę ją zupełnie i
mocno przesuwam całą dłonią po drewnianym wieku. Pragnę rzucić to ze złości w
kąt, tak aby najzwyczajniej w świecie się rozleciało. Słyszę jednak cichy
zgrzyt i szkatułka momentalnie sama się otwiera. Jacob przygląda mi się ze
zdziwieniem i przerażeniem zarazem.
- Coś ty zrobiła? - szepcze.
- Ja… Po prostu się zdenerwowałam i …
- Czy ja dobrze widziałem, że dotknęłaś całości?
- Na to wychodzi.
Nie bardzo jestem w stanie zrozumieć czy z perspektywy chłopaka to
dobrze czy źle, że się tak stało. Z mojej w każdym bądź razie chyba całkiem
nieźle, bo przecież w końcu otworzyłam zamek.
- Co do cholery…
Podnoszę na niego
wzrok. Nie wygląda mi na kogoś, kto by się bał, ale odnoszę wrażenie, że
właśnie to teraz odczuwa. Strach.
- Coś nie tak?
Jacob przywołuje się do porządku i próbuje udawać że wszystko jest okej,
choć doskonale wiem, że coś poszło niezbyt zgodnie z planem.
- Nie chcesz zobaczyć co jest w środku? – pyta, próbując zmienić temat.
Postanawiam, że wrócę do tej kwestii nieco później. Spodziewam się, że pewnie i
tak nie powiedziałby mi o co chodzi. Tak naprawdę jestem strasznie ciekawa, ale
jednocześnie nie wiem czego mogę się spodziewać. Delikatnie i bardzo powoli
podnoszę wieko do góry. Jakież jest moje zdumienie, kiedy w środku szkatułka
okazuje się pusta, wysadzana jedynie miękkim, czerwonym materiałem. Szukam jakiś
dodatkowych skrytek, czy czegokolwiek, ale niczego nie znajduję.
- No cóż… Chyba ktoś lubi robić psikusy. – rzucam, po czym pokazuję
nieudany prezent Jacobowi.
- Żartujesz, prawda?
- To nie ja daje ludziom puste pudełeczka. – odpowiadam beznamiętnie.
- To niemożliwe… - mówi po czym wstaje, ciągnąc mnie za
sobą w kierunku schodów. – Musisz iść ze mną.
- Ale zaraz? Dokąd? Nie rozumiem? Czy możesz mi to wytłumaczyć? A
najlepiej wszystko czego jeszcze nie wiem? Trochę mnie nudzi wieczne zadawanie
pytań, na które nie uzyskuje odpowiedzi.
- Musimy coś sprawdzić, ale to nie jest odpowiednie miejsce. Wytłumaczę
Ci wszystko po drodze.
Gdzieś w głębi czułam,
że ten chłopak zmieni bardzo wiele w moim życiu.
Cudnie :) Zastanawia mnie dlaczego jej pudełko było puste i gdzie Jacob ją zabiera :D Oprócz ognia są też jakieś inne żywioły? Wspominałaś o tym wcześniej? Może mi umknęło. No nic. Czekam niecierpliwie na nn :3
OdpowiedzUsuńLawiny weny życzę, buziaki :*
Nie ma innych żywiołów, to pewne ;) Co do tego czy posiada jakieś moce poza ogniem wkrótce się to wyjaśni ;)
UsuńHejo! :3 Po przeczytaniu już bardzo sporej części zaległych blogów - został mi jeszcze jeden - mogę w końcu skomentować! Uf! (:
OdpowiedzUsuńNo to może na początku taki fragmencik: "Jacob przywołuje się do porządku i próbuje udawać że wszystko jest w porządku, choć doskonale wiem, że coś poszło niezbyt zgodnie z planem." Tutaj wkradło się powtórzenie. Wiem, że słowo "porządku" akurat tutaj ma inne znaczenia, ale za drugim razem można było napisać inne słowo, np. ok ^.^
Hm. Strasznie mnie to zainteresowało. Najpierw jest problem z otworzeniem tej szkatułki, bo sposób jaki powiedział Jacob nie działał, a otworzyła się dopiero wtedy, jak... No! Jak Nicole zdenerwowała się i dotknęła ją jakby w całości.... Wybacz, ale nie wiem za bardzo jak to powiedzieć >.<
Ale że okazała się pusta?! No co to ma znaczyć? Ej! Same tajemnice! Przeczytam jakoś rozdział i żaden nie ma żadnego wyjaśnienia, bo one pojawiają się w kolejnych! :D Ech. Nie wiem, czy zrozumiałaś o co mi chodziło, bo ja czasami naprawdę mówię bez sensu i zdaję sobie z tego sprawię. Chodzi mi o to, ze każdy rozdział kryje w sobie jakąś tajemnicę ;D
No! Tylko teraz gdzie Jacob zabrał bohaterkę, co? Może do doktora Wolfa! xD
To czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój akcji! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
madziula0909
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję. Nie miałam neta.
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, wyjaśniło się parę spraw. Uwielbiam Jacoba. Jest świetny :). Ciekawe jaki on ma dar... Przez wiele rozdziałów byłam ciekawa co jest w tym pudełeczku. A tu pusto. Jak ja strasznie chcę kolejnego rozdziału. Potopu weny życzę i czekam nn:)
Hej, kurczę ale mnie wciągnęło twoje opowiadanie nawet nie zauważyłam, że się rozdział skończył. Czyżby nasza bohaterka oprócz ognia posiadała także inne żywioły?
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do siebie, acha zapomniałabym zostałaś nominowana do Liebster Award ;)
Jessi;)
Acha no tak nie podałam strony http://inmydreqams.blogspot.com/p/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńJeszcze raz. Pozdrawiam i ślę wenę
Jessi;)
Przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem pod wielkim wrażeniem, oczywiście pozytywnym !:)
OdpowiedzUsuńMasz OGROMNY talent !;*
Tylko pozazdrościć !;*
Będę tutaj zaglądać częściej.
Pozdrawiam i życzę weny, Zuza ♥
www.zatrzymanaprzezciebie.blogspot.com ------>jeśli masz chwilę to zapraszam !:)
Teraz te moce! Akcja pędzi, a ja zostaję trochę w tyle... Przepraszam.
OdpowiedzUsuńWiem, teraz są te najważniejsze rozdziały... Bohaterka poznaje swoje drugie ja, natomiast moje pierwsze ja nie ma czasu na przeczytanie.
Poprzedni rozdział przeczytałam, ale kompletnie nie miałam czasu na skomentowanie, przepraszam!
memento-mori-louella-angel.blogspot.com
*Lou*
Hej!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Tylko oczywiście musisz mnie trzymać w niepewności :D Czemu ta szkatułka była pusta? Czy to pomyłka, czy tak miało być? I co Jake musi sprawdzić, gdzie oni poszli? Zastanowiła mnie jego reakcja, tak jakby się czegoś przestraszył, ale nie mam pojęcia dlaczego. To po tym jak ta szkatułka się otworzyła... Czekam na następny i weny życzę ;)
Pozdrawiam :**
Juliet
Ta historia niesamowicie się rozkręca, co osobiście bardzo mi się podoba. Zastanawia mnie ta pusta szkatułka. Mam wrażenie, że to dlatego, że Nikki nie potrzebuje żadnych konkretnych przedmiotów, aby wykorzystywać swoje zdolności, plus w jej specjalizacji nie leży jedynie ogień... Na pewno okaże się to niebawem, więc czekam na więcej. Życzę weny! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co się stanie i dlaczego w szkatułce niczego nie było. :D
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny. :3
Życzę weny :*
Nie ma co: umiesz trzymać w napięciu. Rozbroiła mnie scena pod drzwiami:
OdpowiedzUsuń- Chcesz wytrych? - no genialne. :D
Nie mogę się doczekać tego co będzie dalej. Rozdział super i czekam na rozwinięcie Twojej myśli w kolejnym, ponieważ bardzo jestem ciekawa co się tam stanie.
Pozdrowionka
L.d.A