.

czwartek, 22 stycznia 2015

Utracona wiara



Rozdział IV

         Pewnie myśleliście, że moja znajomość z Jacobem zakończy się happy endem, że zakochamy się w sobie z wzajemnością, że wszystko się ułoży. Niestety. Wydarzenia zeszłego dnia zapoczątkowały coś więcej niż strach. Bo jak można nie bać się, jeśli ktoś wygaduje takie rzeczy zupełnie cię nie znając i na dodatek odchodząc jak gdyby nigdy nic.
       
W mojej głowie panuje niewyobrażalny chaos. Nie wiem co myśleć. Czy Jacob naprawdę tam był? Czy to tylko jakiś niewyobrażalnie głupi sen?  Nie potrafię sobie odpowiedzieć na żadne z pytań. Prosił bym mu zaufała, ale w jakiej kwestii? Niczego mi nie wyjaśnił i zniknął. Ostatecznie jednak decyduję, że nigdy więcej nie nawiąże z nim jakiegokolwiek kontaktu oraz że będę go po prostu unikać jak tylko się da.
Na wspomnienie jego ciepłego dotyku przenika mnie jednak dziwny dreszcz. Działał tak uspokajająco.
A może tak mi się tylko wydawało?
      
Biorę do ręki mój telefon i chwilę obracam go w dłoniach. Dostałam go od mamy na gwiazdkę trzy lata temu i nie potrafię się go pozbyć, mimo iż pełno na nim rys, a ekran jest lekko pęknięty. Jego różowa obudowa w ciasteczka, którą sprawiła mi Lisa również nie wygląda najlepiej, ale moja skłonność do gromadzenia staroci jest zbyt silna, abym mogła cokolwiek zmienić. Postanawiam zadzwonić do przyjaciółki i o wszystkim jej powiedzieć. Doskonale zdaję sobie sprawę jak zareaguje, ale mimo to czuję, że muszę z kimś pogadać, bo inaczej zwariuję.
      
Nie pomyliłam się. Lisa wyrzuca mi, że w ogóle zdecydowałam się spotkać z tym chłopakiem. Na nic moje tłumaczenia o strachu przed wyrzutami sumienia i stwierdzeniami, iż i tak nie mam nic do stracenia.
- Co on do ciebie powiedział na końcu? – pyta, kiedy przestaje prawić mi już moralne kazania.
- Fraga? Frego? Coś w tym rodzaju. Przyznam, że czułam się, jak w jakiejś bajce, włosy na karku stały mi dęba. – śmieję się machinalnie rysując na kartce papieru nic nie znaczące głupoty.
- Znam doskonale francuski i hiszpański, ale żadne z tych słów nie wydaje mi się znajome. Obiecaj mi tylko, że nigdy więcej nie spotkasz się z tym psychopatą.
- Obiecuję.

***

         Zostaję wyrwana z głębokiego snu. Szybko mrugam oczami, aby przyzwyczaić je do ostrego światła, które wywołuje niemalże ból. Nade mną stoi tata delikatnie mnie potrząsając i próbując dobudzić.
- Nikki, wstawaj. Musimy jechać – mówi i otwiera moją szafę, w której w stałym miejscu leży niewielka, czarna torba, którą zawsze zabieram gdy idę do szpitala.
- Dokąd jedziemy? – pytam, zwlekając się z łóżka i nakładając kapcie z króliczkami na bose stopy.
- Dzwonili ze szpitala. Mają dla ciebie serce i chcą spróbować po raz kolejny je przeszczepić.
Chwilę stoję w miejscu zupełnie jakby nie rozumiejąc co właśnie mi powiedział.
- Tato… - zaczynam, ale on udaje że mnie nie słyszy i w pośpiechu pakuje moją komórkę i świeży ręcznik, po czym szybkim ruchem zapina torbę. – Nie ma czasu do stracenia, zakładaj ubrania i kurtkę. Czekam na dole.
        Po raz kolejny próbuję go powstrzymać, ale on nadal nie zwraca na mnie uwagi i schodzi na dół. On naprawdę wierzy, że tym razem się uda. Problem w tym, iż ja przestałam. Trzykrotnie usiłowali przeprowadzić operację, ale kiedy już nacinali moją klatkę, okazywało się, że mam uczulenie na narkozę. Musieli więc ją przerwać, bo mimo iż nie za każdym razem uczulenie objawiało się tak samo, to była to zbyt poważna operacja, by ryzykować w takim stanie. Przecież to niemożliwe, żeby teraz było inaczej. Nie chcę jednak sprawiać znowu bólu tacie i posłusznie wykonuję to, o co mnie poprosił.
       W drodze do szpitala oboje milczymy. Opieram głowę o tylną szybę samochodu i przyglądam się grze świateł na ulicach miasta. Nocą to wszystko wygląda o wiele piękniej niż za dnia, kiedy to wszyscy w pośpiechu załatwiają swoje sprawy, nie mając chwili by usiąść i odetchnąć. Mijamy bibliotekę taty, kawiarnię w której spotkałam się z Jacobem i wszystko momentalnie do mnie wraca. Mam jakieś dziwne uczucie że to jeszcze nie koniec…

     Droga do szpitala nie jest długa, jednak wydaje mi się, jakby trwała wieki. Melduję się w rejestracji i wszystko zaczyna się na nowo. Szpitalny fartuch, tłum lekarzy, podstawowe badania i ani się obejrzałam i jestem już na sali operacyjnej. Paul nie może tu ze mną być, ale wiem że czeka na wieści od pielęgniarek, które dobrze już go tu znają. Widzę nad sobą bardzo jasne światło i kardiochirurga, dr Witness, który podejmował próby przeszczepu poprzednimi razy.
- Witaj Nicole. Poznaj dr Wolf, dziś to on przeprowadzi operację. Ja będę tylko nadzorować jej przebieg. – do stołu podchodzi wysoki, postawny mężczyzna ubrany w biały fartuch. Na nosie ma niemodne już okulary ale właśnie dlatego zwracam uwagę na jego oczy. Są szare, niby nic nadzwyczajnego. Ale błyszczą tak niezwykle…
      Gdzieś już widziałam coś podobnego. Nie mogę sobie tylko przypomnieć co, ponieważ narkoza zaczynała już działać i odpływałam w stan błogiej nieświadomości. Zdążam jeszcze rzucić okiem w stronę drzwi, gdzie widzę Jacoba, uśmiechającego się tajemniczo. Jego kruczoczarne włosy w nieładzie podkreślają dzikie rysy młodzieńczej twarzyczki.  Co on tu robi?

                              Po chwili jednak nic już nie kojarzę i zapadam w głęboki sen. 

14 komentarzy:

  1. Trochę się na hiszpańskim znam więc wiem co to znaczy fuego. I ni jak mogę na razie powiązać to słowo z Twoją opowieścią. Bardzo mnie to zainteresowało, dlatego czekam z niecierpliwością na kolejną część.
    Pozdrowionka
    L.d.A

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne! <3 Wciąga to twoje opowiadanie :3 nie moge doczekać sie kolejnej części! Życzę Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo mi się podobał! Jak ojciec naszej bohaterki obudził ją i powiedział, że jadą do szpitala, bo mają serce, to już myślałam, że to serce Jacoba! Naprawdę! Gdybyś widziała moją minę xD Bardzo współczuję ojcu Nikki (naszej bohaterce oczywiście też), bo stracił żonę i może jeszcze stracić córkę. To naprawdę jest bardzo smutne. Nie dziwę się, że ojciec,się boi. Zdziwiło mnie to, że Jacob tam był. Jeszcze się uśmiechał, a ten facet, co przeprowadzał operację też miał szare oczy i te... Iskierki w oczach? Tak to chyba można nazwać ^.^ Cóż. Robi się coraz ciekawiej! Czekam na nn i potopu weny życzę! Pozdrawiam! :***
    PS. W wolnej chwili zapraszam do mnie. Mam nadzieję, że coś Ci się spodoba :D
    madziula0909

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz bardzo fajny sposób pisania, przyciąga i zachęca do dalszego czytania. Trzymaj tak dalej. :)

    Zapraszam do siebie:

    "Zawsze na świecie ktoś na kogoś czeka..." - Paulo Coelho

    http://zasnute.blogspot.com/

    Straciła wszystko, co miało w jej życiu jakiekolwiek znaczenie. Sama w wielkim, wypełnionym wspomnieniami domu musi podjąć decyzję, jak od teraz żyć? Czy żyć w ogóle?
    Uciekając przed napastnikami trafia na niego i... Czemu jego oczy przybierają kolor błękitnego nieba, gdy patrzy na mnie? Czemu. gdy jest blisko mnie pogoda zmienia się niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki?

    Zmącone niepokojem bicie serca na nowo budzi ciało do życia. Nic już nie będzie takie samo...

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zawsze wyszedł ci świetnie. :D
    Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział krótki, ale ciekawy :D Nie przypuszczałam na początku, że twoje opowiadanie będzie fantasy :O dowiedziałam się jak dopiero przeczytałam opis ;-; powinnam to zrobić wcześniej, ale lepiej późno niż wcale :)
    Zastanawia mnie, o co chodzi z Jacobem. Kim on właściwie jest? Czy mówi prawdę o poświęceniu życia, by dołączyć do ukochanej w zaświatach, czy chodzi o coś zupełnie innego? Jeszcze ten lekarz, który miał takie same oczy jak Jacob... Co to może oznaczać? I co w ogóle robił tam chłopak?! :O Oraz, co to wszystko ma związek z ogniem...
    Tyle pytań, zero odpowiedzi :( Mam nadzieję, że wyjaśnienia pojawią się niedługo ;)
    Życzę weny i czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  7. WAŻNE!!!
    Kochana! Właśnie nominowałam Cię do Liebster Award! Gratuluję ^.* Więcej informacji na: http://nowy-swiat-andrei.blogspot.com/2015/01/liebster-award-07.html?
    madziula0909

    OdpowiedzUsuń
  8. Dawno mnie tu nie było! I tyle akcji!
    Jak zawsze świetne rozdziały. Czekam z niecierpliwością na nn.
    memento-mori-louella-angel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Naprawdę świetny rozdział. Tyle było w nim emocji, że pochłonęłam go jednym tchem. W końcu w jednej chwili Nikki rozmawia ze swoją przyjaciółką i wyrzuca z siebie wszelkie informacje dotyczące spotkania z tajemniczym Jacobem, a już w kolejnej mamy scenę, w której czas ruszyć do szpitala na przeszczep serca. Co prawda wielce prawdopodobne jest, że serce, które zostanie ofiarowane bohaterce, należy do chłopaka, ale jakoś tak nie potrafię pozbyć się wrażenia, że on jednak jeszcze nie zniknie z tego opowiadania. Zresztą to się jeszcze okaże. Pozdrawiam i życzę weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. W poprzednim komentarzu nie napisałam, że krótki rozdział bo tak nie było, ale ten jest po prostu mikroskopijnej długości! Poproszę dłuższe opowiadania! Piszesz cudownie, lecz krótko :)

    Scena w szpitalu! o.O Skąd tam wziął się Jacob? ; )

    OdpowiedzUsuń
  11. Krótko, ale to nie znaczy, że nie interesująco. Pierwsze słowa bohaterki oddają wszystkie moje myśli po poprzednim rozdziale. Czy to jego serce?? Czemu wtedy powiedział fuego?? Oh, ciekawość mnie zżera!!

    http://zasnute.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Będzie operacja? Mam nadzieję, że tak. Nie wiem jak bliscy Nicole mogli by to wytrzymać ja bym po prostu panikowała. Strasznie nie lubię jak ludzie mają właśnie tak w życiu pod górkę i najchętniej bym im pomagała. W końcu każdemu należy się szczęście.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dr. Wolf hymmm nie wiem czemu, ale uśmiech sam pojawił mi się na ustach.
    No idę dalej czytać:)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej!
    Powiem Ci, że piszesz fajne rozdziały, nie za długie, nie za krótkie, przyjemnie się czyta ;) A co do tego, bardzo ciekawy, jak zawsze :D
    Pozdrawiam,
    Juliet

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz, niezależnie czy pozytywny czy negatywny, daje motywację! :)